poniedziałek, 30 lipca 2012

Ernest.

Gdy poznałem Ernesta, miał on zaledwie szesnaście lat ale już wtedy przemawiała przez niego bieznesmenowska myśl. Teraz, kiedy ma lat niespełna trzydzieści pięć, dorobił się dwóch lodówek, cadillack-a i bojlera łazienkowego, podgrzewającego wodę w 3 minuty. Jest jednym z najbogatszych ludzi których znam. Jego przygoda z zarabianiem pieniędzy zaczęła się w pewien wakacyjny słoneczny poranek na przedmieściach Brooklynu. Ernest, aby nie dostać porażenia słonecznego, postanowił założyć na głowę czapkę z daszkiem, ot zwykłą futbolówkę. Był on jednak jednym z tych ludzi, którzy robią wszystko na opak i zupełnie nieświadomie przewracają swoje życie do góry nogami. Tego poranka, futbolówka na głowie Ernesta ułożona była do góry nogami, wyglądało to komicznie, tak, jak by chłopiec chciał zebrać w miejsce gdzie powinna znajdować się głowa, promienie słońca. Kiedy jednak wiatr zaczął podwiewać mu czapkę, ten do środka włożył parę monet aby zwiększyć jej ciężar. Ernest jako dzieciak był skąpego wzrostu, kiedy wędrował słonecznymi ulicami, co jakiś czas przecinając rozpływający się asfalt, ludzie, widząc monety w czapce chłopca, zaczęli wrzucać mu swój zbędny bilon. Po powrocie do domu, Ernest wyliczył prawie 4 dolary! Uradowany maszerował każdego ranka, zbierając datki w swoją czapkę. Kiedy jednak zauważył, że nie może przekroczyć granicy czterech dolarów (bynajmniej nie z winy skąpości przechodniów, po prostu więcej monet nie mieściło mu się w czapce) postanowił kupić sobie kapelusz kowbojski i od tej pory chodził z kapeluszem kowbojskim na głowie odwróconym do góry nogami. Ernest doroślał i z czasem potrzebował więcej pieniędzy, z upływem czasu chłopak inwestował w swój interes, kresem jego innowacyjności było kupno wielkiego cylindra na którym (jak sam się chwalił) potrafił wyciągać 100 dolarów w dwie godziny marszu. Teraz kiedy widzę Ernesta, ten żali się, że jego zarobki znacząco spadły, "to wszystko przez moich rodziców!" powtarzał ciągle, kiedy myślałem już, że jest zmuszony do utrzymywania ojca i matki, ten rozwiał moje wątpliwości. Powiedział: moja matka ma metr osiemdziesiąt, ojciec ma metr osiemdziesiąt sześć, ja mam prawie dwa metry! - rozumiesz? Ja tak.