poniedziałek, 24 listopada 2014

Będę bekał.

Mało subtelne, prawda? cóż... jeżeli Ci się nie podoba, droga wolna. Dobra wracam, szkoda mi i brak, sam nie wiem czy pisania czy szkoda mi samego siebie ale w sensie negatywnym. Pieprzenia bez sensu i właśnie gdy uśmiecham się sam do siebie z tej głupoty. Ale uśmiechanie ostatnimi czasy jest zbyt kobiece - jak dla mnie, chociaż sam przed sobą powiedziałem: dla ciot. Czuje takie... sam nie wiem jak to nazwać, że wszystko jest na dobrej drodze? Pora to zjebać. Mam wrażenie, że piszę do samego siebie za czasów jak jeszcze pisałem. I sam nawet nie wiem za których czasów, bo pisałem wiele, w różnym wieku, w różnym stanie i zdecydowanie uwielbiam siebie jak jestem naćpany, nachlany a tym samym zabijam smutek. Kocham to, jednak zupełnie siebie nie rozumiem już o poranku a następnie poko-chuje gdy mogę znów o 7 rano moge sie najebać. Tutaj zdecydowanie się uśmiecham. W duszy: chłopak, motor, papierosy... kurwa, rzuciłem palnie! Dasz wiarę?. Stary, rzuciłem palenie, zresztą paczka papierosów kosztuje dziś 14zł a ja kradne o wiele mniej niż przedtem i już nie stać mnie na papierosy. To znaczy może i stać ale... wpisuje to w swój sukces życiowy: rzuciłem palenie. Pamiętam czasy jak czerwone wytrawne wino podrażniało przełyk tak, że palenie sprawiało wrażenie połykania żyletek. cześć, może tu wrócę.