Tonę w morzu nienawiści, do samego siebie, naturalnie.
I oto co mi na myśl przyszło, tak od siebie, normalnie.
Łzy deszczem na koszuli robią ślady jak krew
niezmywalne, blado purpurowe, plamy.
Liście wiatr uścielił, jak artysta
mozaikę stworzył i zadowolony.
Puchem białym posypał, co stopniał
wśród świątecznych piosnek.
Zapachem powietrze ożywił
w płucach, już czuję wiosnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz